Co mnie męczy co mnie dręczy

By Gosia - 3/23/2017

Co mnie męczy co mnie dręczy 



Jestem typem człowieka który nie ma wygórowanych wymagań. Jestem prosta w obsłudze. Mam swoje pasje, zainteresowania a co najważniejsze mam swoje zdanie. Doceniam gdy ktoś potrafi przedstawić mi swoje racje bez narzucania mi swoich poglądów na siłę bo nie o to w życiu chodzi by wszyscy patrzyli na świat jednakowo.  Jestem gadułą... Michał może potwierdzić, że buzia mi się nie zamyka... No ale jak całymi dniami gugam albo sylabuję wyrazy do dwulatka to czuję, że w środku coś mnie rozsadza. I tak od progu zaczynam monolog jak Mężu wraca z pracy... Bo muszę! :) bo kipie z potrzeby gadania :) 
Można że mną pogadać o wszystkim, bez wyjątku. Lubię szczerość i ludzi otwartych, którzy potrafią dzielić się swoimi przeżyciami... Też tak mam. Nie lubię kolorowania rzeczywistości... Jest jak jest i rozmawiajmy o tym bo to wielka wartość potrafić mówić o tym co nas cieszy, śmieszy ale też o tym co nas boli i dręczy. 
To co dręczy mnie? :) 


Może nie wszystkim wiadomo ale kobieta ma coś takiego jak szósty zmysł. Od progu potrafi wyczuć bujdę.  Mam tu na myśli pewne opowiastki z życia, które nijak mają się do rzeczywistości. No powiedzcie czy nie wyczujecie na kilometr, że coś się nie zgadza? Że banan to przecież nie krzesło? Słucham czasami tego i mam wrażenie, że ktoś robi mnie w balona....czy tak ciężko pojąć, że potrafię łączyć fakty i niektóre rzeczy pamiętam?:) Nie wiem po co ludzie tak robią? Żeby zwrócić na siebie uwagę? Skupić na sobie całe otoczenie, żeby współczuć lub zazdrościć? No to taka rada nie zazdroszczę bo nie mam czego a jeżeli moje współczucie zostanie wystawione na próby to w końcu oleję temat...

Aluzje...uwielbiam! :) Niektórzy mają talent do przemycania swoich racji lub uwag w bardzo zgrabnym komentowaniu. Niby nic takiego ale jednak szpilka wbita. A szpilka choć mały to i tak pozostawia ślad. Kiedyś brałam do siebie wiele rzeczy. Można powiedzieć, że często się nimi zadręczałam. Z wiekiem mi chyba przeszło :) Jest jakiś pozytyw w tym, że latka lecą :) Są takie rzeczy, które jednak wyprowadzają mnie z równowagi. W środku aż się pienię gdy ktoś w subtelny dla siebie sposób oferuje mi swoja pomoc bo "coś go razi do tego stopnia, że on mnie wyręczy". Bo wiecie...był taki czas, że byłam wielorybem. Pływałam sobie po moim domku baaardzo powoli:) Z nóżki na nóżkę starałam się dojść z punktu A do punktu B....a w ciąży to czasami niezłe wyzwanie :) I szczerze! Sama widziałam, że coś wymaga pracy....ale no proszę! Przy dodatkowych 25 kilogramach nie miałam najmniejszej ochoty a co najważniejsze nawet możliwości wykonywać prace, które po 10 minutach kończyły się bólem kręgosłupa, zadyszką i leżeniem. Miałam przy kim skakać i na tym wolałam skupić swoją energię. Niektórzy doceniali a inni brali odkurzacz i latali po moim domu! No fajnie, chce to niech lata ale jeżeli przy tym słyszę komentarz, że "w końcu jest czysto" to krew mnie zalewała. Nie prosiłam o pomoc, jesteś w moim domu, wiesz na jakim jestem etapie i masz czelność robić mi takie uwagi? Dzięki...naprawdę doceniam pomoc ale szczerą, od serca gdzie sama mam możliwość podziękować a nie wysłuchiwać jakie to szczęście mnie potkało, że mam gości, którzy sprzątają po mnie w moim domu. Jeżeli tak niektórym przeszkadza bałagan to zapraszam jak dzieci mi podrosną i akurat nie będę w ciąży...Bo czasami tak jest....jesteśmy ludźmi, nie wiem czy odkurzacie, myjecie podłogę i okna każdego dnia. Ja nie a mój synek uwielbia smarować po oknach jogurtem :) Do tego pies nosem próbuje przecisnąć się przez szybę jak widzi sarnę i co? Mam biegać z każdym razem ze szmatką? Nie. To jest dom, w którym są dzieci, w którym jest pies i uwierzcie mi na słowo....nie biegają pająki, kurz nie fruwa i śmieci nie wypadają z kosza :)
Kolejna sprawa...jestem kobietą. To znaczy, że zależy mi na tym, żeby wyglądać dobrze. Może nie zawsze mam czas ale czasami potrafię się ubrać i umalować :) W ciąży parę razy usłyszałam, że jestem "grubaskiem"....niby prawda ale czy trzeba mnie tak określać? Ludzie! Hormony! :) Po takiej subtelnej uwadze potrafiłam przepłakać dwa dni....a niby nic. No i po porodzie dostałam tyle ciepłych słów i listę diet do przetestowania....Serio?! :) To tak a propo opisanej już aluzji....moje życie , moja sprawa....wara! Kiedyś zrzucę a jak nie zrzucę to moje kilogramy! Czy robię tym komuś krzywdę? Chyba nie :) Może warto skupić się na sobie a nie zaglądać komuś w skarpetki :)
I ostatnia rzecz, która mnie wręcz dobija. Ludzie rozmawiajmy ze sobą! :) Coś Cię boli, powiedz, postaram się zweryfikować swoje zachowanie. A jeżeli milczysz a potem po paru miesiącach walisz do mnie jak z torpedy to na co liczysz? Skąd mamy wiedzieć, że zrobiliśmy komuś przykrość skoro nic nie mówi. Ja wychodzę z założenia, że jeżeli coś mnie boli a nie mówię to zamykam buzię już na zawsze. Bo dlaczego miałabym mieć pretensje o coś czego nigdy nie starałam się wyjaśnić, wyprostować. Czasami ktoś może mieć gorszy dzień i biorę na to poprawkę. Jednak są rzeczy, których nie przemilczę. Staram się od razu wyjaśniać sytuację żeby nie było niedomówień. Przegiąłeś to Ci to powiem...Zwyczajnie, prosto w oczy. Nie będę się tym zadręczała miesiącami po kątach, dorabiała sobie teorii spiskowych a potem atakowała jak dziki kot. Te domysły...czy naprawdę warto?
O ile życie było by prostsze gdyby ludzie ze sobą rozmawiali, byli dla siebie mili i serdeczni. Czasami wystarczy postawić się w czyjejś sytuacji a nie próbować go poprawiać, przestawiać i pouczać. Pewnie, że lubię czasami wyrazić swoją opinię ale jak dostaję jasny sygnał, że nie jest to moja broszka to co mi do tego?:) Wolnoć Tomku w swoim domku i to jest piękne :)

















  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze