Mój ogród - a raczej jego brak :)
Dzisiaj chciałam podzielić się z wami moim marzeniem. Takim zwykłym, prostym, które jest w trakcie realizacji ale jeszcze długa droga przed nami :)
Jest dom, co prawda jeszcze bez elewacji, w środku nadal sporo do zrobienian ale najważniejsze, że już u siebie i można miło spędzać czas.
Tak samo chciałabym aby na zewnątrz coś było...cokolwiek :)
Jak już kilka razy wspominałam, że podwórko to jedno wielkie zawalisko. Niedawno dopiero odjechał wagon pociągowy, który robił w trakcie budowy za pomieszczenie dla robotników :) Może jak dokopię się do starych zdjęć to pokaże Wam ten malowany "domek" :). To właśnie na nim wisiała prawie 2 lata żółta, magiczna tablica informacyjna :)
Teraz po wagonie nie ma śladu... Oczywiście poza uschniętym kawałkiem trawy i resztkami podwozia :)
Jak patrzę na niektóre zdjęcia działki to wygląda to naprawdę nieźle. Jest w miarę równo i zielono.
Dopiero po przyjrzeniu się dokładniej widać, że równe wcale nie jest równe a zielone to nie trawa a perz... Perz jest u Nas wszędzie :) Tak sobie rośnie, ja wyrywam a on dalej rośnie :) i tak sobie żyjemy w symbiozie :) Tajemnica tkwi w tym, że ja nie lubię go tak jak on pokochał Nas :)
Pod koniec budowy wymyśliliśmy jak ma wyglądać działka. Całość była jedną wielką skarpą więc postanowiliśmy zrobić tarasy widokowe. Wszystko fajnie... Ale teraz niestety poza tym, że coś nie wyszło i na około domu zbiera się woda, rosną glony i pływają rybki to jeszcze zamysł się zmienił :)
Niedawno na szczęście poznaliśmy kolejnego sąsiada z wioski, który zaoferował pomoc. Twierdzi, jak to powiedział "będzie Pani zadowolona" :). Niestety mamy już sezon prac polowych więc musimy poczekać do Wielkanocy. Skoro jednak mam być "zadowolona" to chyba warto się wstrzymać.
Oczywiście jak to ja :) już zaczęłam biegać po działce z grabiami i szpadlem żeby zebrać wszystkie śmieci, suchotki, igły po naszej kochanej sośnie i jej szyszki. To niesamowite jak jedno drzewo potrafi zapaskudzić pół działki :)
Zryłam cały warzywnik... I tak warzywami częściej raczyły się sarny i zające a nasz perz przejął pozostałe wolne przestrzenie.
Razem z rodzicami wykopaliśmy wszystko co posadziłam przed domem do tego czasu.
Niby bez sensu było sadzić cokolwiek jak nie ma podjazdu, ścieżek, ganka...umówmy się nie ma nic i do teraz nie było nawet planu. Ale przecież nie da się patrzeć ciągle na błoto i perz. Musiałam trochę pokombinować jak to ja i nadać temu "nic" jakieś "coś" :).
Marzy mi się słodki wiejski ganek przed domem, po którym pnie się bluszcz zamiast 3 palet udających schody wejściowe. Kawałek chodnika żeby do domu nie nosiło się błoto z kaloszy. Kwiaty w koszach na tarasie. Parę roślin posadzonych sensownie w konkretnym miejscu już na stałe żeby sobie rosły i powoli tworzyły miłą dla oka rabatę. Trawnik... Kawałeczek! Żebym mogła razem z dziećmi biegać boso po trawie a nie przewracać się o pędy perzu wyrastającego z każdego zakamarka :)
Takie proste marzenie... Trochę przytulności i koloru...
Postaram się z czasem relacjonować postęp prac :)
A tak wygląda to dzisiaj po wstępnych pracach gołymi rękami.
6 komentarze
Nie ma go, ale jest! Twój własny! Strasznie zazdroszczę, tak pozytywnie oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńOj wiem jak to jest. Jak kupiliśmy domek z działką, to było tu pusto. Mieszkamy już prawie 4 lata, mam posadzone kilka drzewek owocowych, thujki, bukszpan, jakieś kwiatki no i warzywniak też wydzielony jest. Od razu czuję się tu lepiej.
OdpowiedzUsuńAleż macie tam pięknie! Już niebawem będziecie mieli jeszcze ładniej i ogród twoich marzeń na pewno będzie boski. Dom z wiejskim ogrodem to moje marzenie chyba największe na chwilę obecną. Taki ogród gdzie dzieciaki moga zrywać maliny prosto z krzaka, gdzie przy oknie kwitnie rododendron, a po \swierze zioła wyskakuje do ogródka.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Ja też zawsze o tym marzyłam i oby coś z tego niedługo już się spełniło :)
UsuńJuż jest :) W marzeniach, planach i fizycznie stoi wokół domu... :) Powodzenia w walce z perzem ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Przyda się :)
Usuń