Mój dwulatek - szał rozwojowy

By Gosia - 5/11/2017

Mój dwulatek - szał rozwojowy 


Opowiem Wam trochę o moim małym bziku na punkcie Jasia :) 
Czubryś jako pierworodny w Naszym miocie zawsze był i pewnie będzie oczkiem w głowie całej rodziny. Wesoły do granic możliwości, tulaśny do wszystkiego co tylko wpadnie mu w ręce i milusiński jak aniołek w Disneylandzie. Ale żeby nie było tak słodko - jest też trochę niecierpliwy, zawzięty i chwilami nerwowy - te cechy pewnie ma po mnie.... Jestem jakby trochę wariatka :) 


Od początku Jasiek szybko przyswajał informacje i wszelkie nowinki. Tu masz oczko, tam pępuszek, tu jest brzuszek a tam... Czasem nie ma nic :) Strasznie mnie to cieszyło, że taki mądrala Nam rośnie. Przecież każdy rodzic pałał by dumą. Otwarty do ludzi, wielki bohater i samouk :) 
Jedyny problem, który owszem dostrzegałam ale jakoś wcześniej nie uważałam, że to takie istotne - nie ma zbyt wielu okazji do zabaw z rówieśnikami. Owszem u sąsiadów są małe dzieci ale starsze od Jasia i już zajęte swoim przedszkolem i szkołą. Jest jak jest. Mieszkamy na wiejskiej kolonii i liczyliśmy się z tym, że na miejscu zbytniego kontaktu z dziećmi miał nie będzie. 
Na początku kiedy był jeszcze malutki jeździłam z nim po różnych placach zabaw w poszukiwaniu kompanów do rozboju. Niestety rzadko kiedy takie wypady kończyły się sukcesem. Nie wiem o jakich porach dnia rodzice wychodzą z dziećmi na spacer bo jakoś nie było praktycznie nikogo zarówno przed jak i popołudniu. Może jak widzieli, że Jasio nadchodzi - na pewniaka w obce progi - uciekali gdzie pieprz rośnie? :) Piaskownice świeciły pustkami.... 


A potem przyszła ciąża. Oj.... Nie miałam wtedy siły pakować Nas do samochodu i ruszać w Polskę w poszukiwaniu dzieci. I tak o to mój mały Szkrab mimo wielkiej miłości do każdej "dzidzi" nie miał możliwości ćwiczyć swoich umiejętności poznawczych na przypadkowo spotkanych dzieciach :). 


Po urodzeniu Hani postanowiłam zabrać Jasia do miejsca z rodzaju Małpiego Gaju. I tu kolejne rozczarowanie bo znowu nie było tam dzieci...oczywiście tych nieplanowanych. Tak, tak! Nauczona doświadczeniem umówiłam się z koleżankami, że dołączą ze swoimi gromadkami :) Tym razem było z kim się bawić jednak Jaś nie bardzo wiedział jak się do tego zabrać. Ma manię obserwowania więc robił to co umie i lubi najbardziej... Przyglądał się :) patrzył uważnie na barwiące się dzieci jakby kodował sposób porozumiewania się zwierzątek tego samego gatunku :) Jak to tak razem? Jedną zabawką? Czego te dzieci ciągle ode mnie chcą? :) Udało mu się parę razy zaliczyć wspólny zjazd do basenu z piłeczkami i uważam, że był to wyczyn nie z tej ziemi :) Jasiek pod koniec cieszył się jak nigdy. Przełamał swoją ciekawość i zamienił ją we wspólną zabawę.
Po tym wypadzie oczywiście zaraz okazało się, że ma zapalenie oskrzeli więc coś tam złapał... Hania przywłaszczyła sobie trochę tych zarazków i proszę... wiejski szpital jak się patrzy :) 
Podjęliśmy kolejną próbę... Tym razem zabrałam Go na zajęcia dodatkowe do przedszkola w Olsztynie. Ooo! Ile dzieci.... Dosłownie tłumy... Przyznam się, że miałam pewne swoje oczekiwania co do tych zajęć. Myślałam, że będzie coś co sprawi, że dzieci się zintegrują, poznają i będą mogły wspólnie nauczyć się czegoś nowego - w końcu od września Jaś idzie do przedszkola i chciałam, żeby trochę przyswoił sobie zasad współżycia społecznego przedszkolnego :). Przeliczyłam się niestety. Był totalny misz masz. Zero kontroli i faktycznego zainteresowania dziećmi jako grupą. Każde dziecko bawiło się same ze sobą - ewentualnie z rodzicem :) Cieszyłam się, że na około biegają dzieci ale nie wniosło to nic nowego dla samego Jasia. Każdy sobie, kupa rozrzuconych zabawek, rodzice biegający za swoimi dziećmi po 3 salach i ogólny wrzask. Nie było wspólnej zabawy, integracji, jakiegoś wspólnego bodźca. Jasiek jak to Jasiek - zamiast skakać z dziećmi na poduszki to stał przy nich i za każdym razem jak jakieś dziecko wygramoliło się już z tego pierza sprawdzał czy aby nie zrobiło sobie "kuku". Taki mój mały ratownik medyczny :) Zwyczajnie robił to co potrafił najlepiej a nikt nie pokazał mu, że można inaczej - oczywiście Matka (czyli Ja:)) nie była w tej chwili autorytetem i też latał samopas. Zresztą nie bardzo chciałam ingerować w to co robi, zależało mi na tym aby poczuł się swobodnie i nie odczuwał na karku mojego nieustannego bezdechu :)


Dobra ...Postanowiłam podjąć ostatnią próbę. Już ostatkiem sił znalazłam w Olsztynie jeszcze jedno miejsce gdzie mogłam zabrać Jasia. Może to dziwne ale słabo tu z takimi inicjatywami. A może ja zwyczajnie nie umiem się w tym odnaleźć. 
Pojechaliśmy we wtorek na zajęcia gdzie grupa liczy zaledwie 8-10 dzieci + rodzice. Sala jedna, mała ale przytulna i kolorowa. Grupa działa już chyba kilka miesięcy bo ludzie się tam znali. Jaś był rodzynkiem pierwszakiem :) 


Dopiero na tych zajęciach zobaczyłam jak bardzo potrzeba mu konkretnych zajęć w grupie. Kontaktu z dziećmi. Jest trochę szalony i skupia się na tym co go interesuje, reszta jest nieważna :). Zajęcia były dokładnie takie na jakie liczyłam - Dzieci wraz z rodzicami skakali, biegali, wykonywali polecenia, pokazywali te same figury, udawali ciuchcię lub kaczuszki. Jasiek oczywiście jak przystało na Pana obserwatora - biegał na środku i co chwila zatrzymywał się przy jakiejś parze i uważnie im się przyglądał :) Jak coś go bardzo zainteresowało potrafił z prędkością światła wykonać polecenie... Musiał poznać miejsce, wszystko tam było dla niego nowe - a nowe przecież trzeba odkryć :). Najbardziej chyba podobało mu się sprzątanie. Zabierał wszystkim piłeczki bo przecież On najlepiej wie gdzie powinny być schowane :) W domu od małego uczyliśmy mu, że po zabawie klocki są w pudełku a autka w wiaderku - chociaż tyle na tych zajęciach pokazał :) Zrozumiałam też, że to co mi się wydaje, że jest dla za trudne mogło powodować, że w jakiś sposób blokował jego rozwój. Nie wiem dlaczego ubzdurałam sobie, że niektóre kolory są oczywiste i proste do nauki a inne nie - taki mój chory wymysł:) Popełniałam błędy, które na tych zajęciach ktoś mi je wskazał i wytłumaczył że nie trzeba się bać o Jasia bo to mądry i inteligentny chłopiec - mądrzejszy niż mi się wydaje :) Dostałam jak obuchem w głowę, że moje dziecko już nie jest niemowlaczkiem a dwulatkiem, który naprawdę potrafi wykonywać polecenia, bawić się i rozumie to co mi się wydawało dla niego totalną magią.


Podjęliśmy też decyzję o odstawieniu smoczka. Kiedyś nie był tak do niego przywiązany ale teraz już widać jaką miłością darzy to małe ustrojstwo :) 


Podsumowując! :) Zabieramy się za rozwijanie umiejętności u Naszego Czubrysia. Zdolny Maluch i pojętny więc powinno pójść nieźle. Tylko ta delirka smoczkowa... Strach się bać bo nerwus po Matce więc czekają Nas ciężkie dni :) 
Pogoda się przynajmniej poprawia to może humor będzie lepszy i więcej sił do działania :)





  • Share:

You Might Also Like

15 komentarze

  1. Mój Jasiek jest podobny ;) W domu mózg - steruje bratem bliźniakiem, a ten tańczy jak mu Jacho zagra. A tam gdzie dzieci to obaj zamieniają się w słup soli. Zawsze mieli siebie i to im wystarczało.
    To, co chcę Ci powiedzieć, to nie bój się na zaspas o odsmoczkowanie. Moi obaj byli "mimisiowi". Zabrałam się za odsmoczkowanie dokładnie rok temu i po niespełan tygodniu było po krzyku :)
    Jeśli masz ochotę poczytać to pisałam o tym na blogu. Spamować linkiem nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od września Jasiek idzie do przedszkola więc mam nadzieję, że jakoś nawiąże relacje z rówieśnikami :) Jest odważny ale czasami nie wie co się w około niego dzieje :). Odsmoczkowanie trwa już 5 dzień i praktycznie w dzień już nie domaga się smoczka ale wieczory....inna bajka :)

      Usuń
  2. Dzieci w pewnym momencie potrzebują większej dawki kontaktu z rówieśnikami. Wiele mam twierdzi, że do trzeciego/czwartego roku życia dziecka trzeba siedzieć z nim w domu, a ja po swoich córach widzę, że w grupie uczą się dużo szybciej niż w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu? Zaskoczyłaś mnie...to brzmi trochę jak kwarantanna :) Ja też uważam, że kontakt z innymi dziećmi jest bardzo ważny w rozwoju dziecka. Dlatego tak usilnie szukałam takich zajęć, na których Jasiek miałby szansę poznać inne dzieci....Ale myślę, że i tak łatwiej jest się małemu dziecku zaklimatyzować w grupie gdzie dzieci są te same ...jak w przedszkolu....

      Usuń
  3. Fajnie, że udało się znaleźć miejsce, które ostatecznie okazało się właściwe.
    U nas - wielki skok rozwojowy i/a może przede wszystkim/ społeczny - miał miejsce po rozpoczęciu uczęszczania do przedszkola. Mimo iż moje pociechy to dwójeczka (bliźnięta) - to jednak rówieśnicy to zupełnie inna - niezwykle potrzebna - bajka.

    Pozdrawiam
    Agnieszka z kreatywnik.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Hania - najpiękniejsze imię dla dziewczynki 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam :) Jasiek miał być Hania :) To imię wymarzyłam sobie dla córki ładnych parę lat temu i udało się :) Dopięłam swego :)

      Usuń
  5. Poczekaj, dwulatki jeszcze nie potrafią się razem bawić tak jak starsze dzieci, wydaje mi się, że ok trzecich urodzin zaczynają działać w grupie. Ale kontakt z rówieśnikami i innymi wiekowo dziećmi jest bardzo ważny, obserwuje, uczy się, naśladuje 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zawsze po wizycie rodziny gdzie są małe dzieci widzę, że Jasiek próbuje sklecić zdanie w swoim własnym języku ale zdanie! :) Dużo bardziej jest wtedy zainteresowany jakimiś powtórzeniami wyrazów itp :)

      Usuń
  6. Każdy wiek ma swoje wariactwa - i bardzo dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się :) Są takie chwile, że chciałabym żeby mówił, pięknie śpiewał, sam się ubierał...ale wtedy nachodzi mnie myśl, że wtedy już nie będzie taki malutki, że czas tak szybko płynie a my chyba jeszcze nie chcemy żeby był już średniakiem :) Zaraz nie będzie potrzebował Naszej pomocy przy każdej okazji...a potem 18stka! :) Dopiero co się urodził a ja nie wiem kiedy minęły te dwa lata...

      Usuń
  7. Chyba większość dzieci tak ma. U nas w domu to jakiś szatan, ale jeśli czytamy czy coś próbuję ją nauczyć potrafi siąść i się skupic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że chociaż coś da się czasem zrobić z maluchem :) Jasiek ma takie momenty, że jak coś go zainteresuje to robi się głuchy :) Dopiero jak się do niego podejdzie i spojrzy w oczy to zaczyna reagować :)

      Usuń
  8. Miło się czyta. Masz takiego dużego i mądrego chłopca. Moja córeczka ma dopiero dwa miesiące i wydaje mi się nieprawdopodobne że kiedyś będzie taka duża. Chciałabym żeby miała jak największy kontakt z innymi małymi dziećmi, ja sama byłam towarzyską i uwielbiałam się bawić z innymi za to mój mąż uważa że rówieśnicy nie są do szczęścia potrzebni bo on nie lubił się z dziećmi bawić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy lubi co innego :) Ja też czasami nie wierzę, że Jasiek ma juz skonczone 2 latka...przecież dopiero co się urodził. Do tego jeszcze Hania - 5 miesięcy....a mam wrażenie, że wczoraj zobaczyłam dwie kreski a tu już Pannica rośnie :) Przy dzieciach czas leci bardzo szybko. Mam takie momenty, że już bym chciała żeby Jaś był starszy, więcej rozumiał, więcej mówił....ale potem przeraża mnie ta myśl. Bo przecież teraz jest ten najpiękniejszy etap kiedy Ja jako Mama jestem dla Niego najważniejsza, najukochańsza, najlepsza przyjaciółka i pocieszenie na wszystko :)

      Usuń