Słodki sen

By Gosia - 4/19/2017


Słodki sen - sposoby na sen niemowlaka (moje doświadczenia i tipy)


Jak wiadomo dzieci są różne. Jedne są bardziej podatne na wszelkie próby okiełznania malucha, inne niestety mniej. Jak to było w Naszym przypadku? Oczywiście początki były trudne. W trakcie ciąży z Jasiem zakupiłam kilka "fajnych" poradników dotyczących karmienia, usypiania i ogólnego zajmowania się małym dzieckiem. Może nie będę podawała tytułów i autorów bo na rynku jest tego mnóstwo i każdy znajdzie coś dla siebie. Wybrane przeze mnie poradniki miały wiele pozytywnych recenzji, niektóre mniej trafiały w moje wyobrażenia o dzieciach ale uważałam, że warto to sprawdzić. Po przeczytaniu setek stron na temat wychowywania dzieci myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Tyle metod, tyle możliwości. Na pewno coś się przyda. Będę przygotowana na każdą ewentualność :)
Kiedy urodził się Jaś okazało się, że nie jest to wszystko takie proste i zero jedynkowe. Na temat karmienia napiszę oddzielny post bo to dość obszerny temat....a i historii z tym związanych mam co nie miara :) Pierwszą osobą, która przewinęła Jasia nie byłam ja bo niestety poród był taki a nie inny i nie miałam możliwości więc do dzieła wkroczył Michał. Ręce trochę mu się trzęsły ale zdał egzamin śpiewająco. A że postanowił towarzyszyć mi w szpitalu za co jestem mu baaardzo wdzięczna to korzystałam z jego pomocy. To Michał również jako pierwszy wykąpał Jasia i tak trwa to do dzisiaj, również w przypadku Hani. Wieczorna kąpiel maluchów to jego domena. Ja miałam wrażenie, że
nie dam rady utrzymać kręcącego się noworodka a mężczyzna wiadomo, zdecydowany, konkretny i nie ma zmiłuj :)


Po powrocie do domu zaczęliśmy już normalnie funkcjonować. Wiadomo, że taki maluszek potrzebuje opieki 24 godziny na dobę....ale jednak noce trochę przytłaczały. Człowiek zmęczony, ledwo patrzy na oczy a dziecko nie rozróżnia pory czuwania od pory spania. Dla niego nie ma różnicy czy to dzień czy noc, karmić trzeba co 3 godziny, przewinąć, zabawić, pobujać, pogrzechotać, ponosić, znowu przewinąć, a tu się ulało, a tam coś wylało....i tak okazało się, że te poradniki to o kant d....warte. Bo skoro powinnam spać wtedy kiedy dziecko śpi co kto to wszystko ogarnie w międzyczasie? Częstotliwość przebierania takiego noworodka jest zatrważająca. Niby dziecko leżące to jak się ubierze raz to powinien być spokój. Ale każdy rodzić wie, że ciśnienie niektórych "spraw" totalnie rozwala system! :) Ile razy zdarzało się, że coś co powinno być w pieluszce było wszędzie! Zdarzało się, że nawet pod szyją :) Jak to możliwe?! Spróbujcie potem rozebrać takiego brudaska :) Czasami body zamiast przez głowę ściągałam przez nogi bo nie wiadomo było jak to łapać :)
Sen...bardzo mi tego brakowało. Były takie momenty, że zasypiałam w trakcie karmienia! Dziecko je a ja śpię i mam tu na myśli karmienie w fotelu. Dobrze, że podłokietniki były wysoko to ręce nie leciały a przez nie dziecko :) Totalne wyczerpanie organizmu. Jak Jaś zasypiał to po piętnastu minutach sam się wybudzał. Jak? Odruch moro. Każdy kto ma dziecko wie co to takiego. Są to mimowolne ruchy kończynami, nad którymi takie maleństwo nie panuje. A że bardzo często w trakcie takiego odruchu Jaś czy Hania potrafili uderzyć się własną dłonią w twarz to od razu płacz i oczywiście koniec ze spaniem. Zaczęłam więc kombinować. Znalazłam w internecie jeden fajny sposób. Otulacz.... No ale przecież nie będę kupowała kawałka szmatki za kilka stówek. Miałam już wcześniej dla Jasia jeden cienki kocyk, który był w miarę rozciągliwy. Kompletnie nie szło mi zawijanie go tak jak to było na filmikach instruktażowych więc robiłam to po swojemu. Główną zasadą było to aby maluch miał skrępowane ręce wzdłuż ciała. Na tyle mocno, żeby w trakcie odruchu moro nie było wstanie rozwinąć się z kocyka. Do dzieła :) Miałam tylko jedno zastrzeżenie. Przecież jak zawinę tak dziecko i położę na pleckach to różne rzeczy mogą się wydarzyć. Niemowlaki potrafią ulewać w każdym momencie, niekoniecznie tylko po jedzeniu.

Najlepszym rozwiązaniem było układanie dziecka na boku...no ale jak zawinięte to się przewraca. Taki wiązany bączek kiwał się raz w jedną raz w drugą stronę....i jak tu spać? Kolejnym krokiem było obkładanie Jasia poduszkami. Zawinięty, na boczku, obłożony tak że nie mógł się przewrócić....Trochę to było komiczne. Ale udało się! :) Wtedy pierwszy raz Jaś a potem Hania przespali swoje pełne 2 godziny. To był dla mnie taki szok, że nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Co chwila tylko zerkanie czy oddycha, czy się nie przekręcili....Wszystko działało.Kolejny zgrzyt we śnie pojawił się jak polepszał im się słuch. Zaczęli reagować na głośniejsze rozmowy, muzykę, telewizor. No i co teraz? Przypomniało mi się, że kiedyś wyczytałam, że dzieci najbezpieczniej czują się nie tylko jak są tak pozawijane ale jak nie czują na około siebie zbyt dużo otwartej przestrzeni. Jedną i porad było nałożenie na
twarz dziecka cieniutkiej pieluszki tetrowej. What?! Przecież to krok do uduszenia się małego dziecka. Otóż nie. Tetrowa pieluszka, oczywiście rozłożona, jest bardzo przewiewna. Skoro moje dzieci spały na boczku to kładłam pieluszkę obok ich twarzy tak żeby sprawdzić reakcję i okazało się, że maluchy same przysuwały twarz do pieluszki i zasypiały. Tak im było chyba najmilej. Oczywiście Jaś już tego nie potrzebuje ale Hania ciągle tak robi. Z czasem tak Jaś jak i Hania zrobili się na tyle silni, że zaczęli wykopywać się z otulaczy. Ale już przyzwyczajeni do swoich pór spania i miejsc nie wybudzali się. Oczywiście powoli zanikał też odruch moro więc nie wybudzali się już sami. Mimo rozplątania się z otulacza nadal spali. Zaobserwowałam, że tą wolną ręką przysuwali sobie pieluszkę tetrową bliżej twarzy. Ot taki sposób :)


Otulacz okazał się zbędny. Drzemki zaczęły robić się coraz dłuższe. Wieczór oczywiście codziennie musi wyglądać tak samo. W większości poradników jest napisane, żeby nakarmić dziecko, wykąpać i położyć spać. Ale jak kąpać maluszka po karmieniu? To grozi wybuchem! :) U nas więc najpierw zawsze jest kąpiel, pielęgnacja a na końcu karmienie. Po wszystkim od razu odkładamy dzieci spać. Wiadomo, że na początku zależało nam na tym, żeby rano spać jak najdłużej to im później kładliśmy dzieci do spania nocnego tym dłuższa przerwa do następnego karmienia.
22:00 do łóżek a o 1-2 w nocy pobudka, potem kolejna o 5 i zanim zje i zaśnie to już 6 rano....A mój sen?!:/  Najgorsze było to, że łóżeczko Hani było w naszej sypialni. Budziłam się na każde jej jąknięcie....a może się nie budziłam bo trudno czuwanie nazwać snem. Za każdym razem zrywałam się do niej a w większości przypadków nie było takiej
potrzeby. Kobiety jednak tak mają. Zwykłe mruczenie a tu już na równych nogach i sprawdzasz czy maluch żyje :) W końcu podjęłam decyzję o wyprowadzeniu Hani do pokoju Jasia. Miałam elektroniczną nianię....ale to praktycznie to samo. Słychać w niej wszystko. A ja teraz na dodatek musiałam biegać o drugiego pokoju. Przyszedł jednak taki dzień, że niania zaczęła odmawiać współpracy. Zauważyłam, że słyszę Hanię wcześniej niż niania daje mi znaki. Aż w końcu rozwaliła się totalnie. Był to taki stresujący sprawdzian...zabrać Hanię z powrotem do sypialni czy zaufać intuicji. Postanowiłam się sprawdzić.
Od tamtego momentu śpimy wszyscy. Ja nie jestem na wiecznym czuwaniu i przez swoje latanie nie wybudzam tym samym Hani. Nie wiem czy to zasługa oddzielnych pokoi, otulaczy, pieluszek...czy może innych magicznych sztuczek ale Hania (a kiedyś Jaś) zasypia o 20:30 i śpi ciągiem do 5:00. Szybkie karmienie i kolejny sen do 8 rano.
Jak na wstępie - każde dziecko jest inne i ma inne reakcje. Warto jednak podjąć próby aby ułatwić życie sobie i maluchom. Oczywiście to czy Mama śpi to trochę inna bajka bo czuwamy ciągle. Są takie noce, że nie mogę spać bo co pół godziny biegam popatrzeć na śpiące dzieci.
Tyle, że już nie muszę....ale chcę :) Na swój sposób się wysypiam... 
Miłej porannej kawy :)


  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze