Zaufanie i odwaga - cygańskie dziecko
Zanim zostałam Mamą myślałam, że małe dzieci co do zasady boją się obcych. Często spotkałam się z sytuacją, że gdy poznałam jakieś dziecko znajomych to chowało się za nogami rodziców. Dopiero po dłuższej chwili kiedy już oswoiło się z moją obecnością zaczynało pomału podchodzić, zaczepiać i bawić się.
Myślałam, że tak już jest i u nas będzie identycznie. Dla mnie to było normalne zachowanie dzieci, które zwyczajnie boją się tego czego nie znają.
Kiedy pojawił się Jaś byłam pewna, że u nas będzie tak samo.
Jak tylko wyszliśmy że szpitala pierwsze co zrobiliśmy to nie powrót do domu. Od razu pojechaliśmy w odwiedziny do rodziny. Zależało mi, żeby prababcia poznała Jasia ponieważ jako osoba starsza nie miała możliwości przyjechać do szpitala a późniejsze odwiedziny też w tamtym czasie nie wchodziły w grę. Tak nam się wizyta udała, że w ciągu pierwszych kilku tygodni objechaliśmy rodzinę, zapraszaliśmy znajomych i aklimatyzowaliśmy Jasia z otoczeniem.
Od początku miał kontakt z dziadkami, wujkami i ciociami. Nie panikowaliśmy. Jeździliśmy z nim na budowę gdzie kręciło się mnóstwo ludzi. Musiał poznać kunszt budownictwa od podstaw :)
Pierwszy raz Jaś został sam z dziadkami na weekend jak miał 5 miesięcy. Wypadło nam wtedy wesele a Jasiek nie bardzo lubił głośną muzykę więc woleliśmy mu tego oszczędzić. I wiecie co? Zniósł to rewelacyjnie!:)
Miesiące leciały a mój mały synek tak przyzwyczaił się do obecności osób trzecich, że nigdy nie okazywał strachu. Zawsze chętnie wyciągał ręce, od progu chciał się bawić i szukał kontaktu. Taki odważny Czubryś. Zapamiętał konkretne zachowania zupełnie obcych ludzi i do dzisiaj - a ma skończone dopiero 2 latka - pamięta, że akurat ten pan dał mu kiedyś lizaka i teraz też pewnie da więc zagląda do jego kieszeni :). Jak widzi babcie Kasię to automatycznie wyciąga ręce po mały samochodzik, który za każdym razem znajduje się w torebce babci przygotowany specjalnie dla niego.
Jak przeprowadziliśmy się do domu to sąsiedzi z automatu zostali jego najlepszymi kompanami. Codziennie ciągnie mnie za rękę żeby pójść z nim do Pana, który ma kaczki, kury i króliki. Ba! są czasami nawet świnki:). Biegnie jak oszalały. Łapie Pana za rękę i każe zaprowadzić się do zwierzątek :). Na początku było mi głupio ale jak pisałam wcześniej na wsi to wygląda inaczej. Tutaj ludzie naprawdę są dla siebie sąsiadami, są pomocni i lubią swoje towarzystwo.
W ostatni weekend byli u nas znajomi. W pewnym momencie w domu było sześcioro dzieci w tym Jasiek, który był najmłodszy. I możecie sobie wyobrazić, że sam jeden zorganizował wyprawę i na czele tej gromady, gdzie przedział wiekowy to 2-11 lat - pokierował nią w stronę budynków gospodarczych sąsiadów! :) to było niesamowite. Ten nasz mały urwis zaplanował wycieczkę i nawet nie zamierzał dyskutować. Jedyne co pozostało to dać im do opieki jednego dorosłego, który cichutko trzymał się z tyłu całej akcji :)
Uwielbia dzieci. Hania jest jego oczkiem w głowie. Codziennie zachowuje się jakby dostał prezent na dzień dobry - "dzidzi!!!!".
Kiedy zabrałam go na zajęcia, które organizuje jedno z miejskich przedszkoli wpadł tam jak burza. Od razu złapał za zabawki, przysiadł się do grupki dzieci i wspólnie się bawili. Cudownie było patrzeć na małego bohatera, który niczego się nie boi.
Chciałbym żeby Hania też nie bała się ludzi i otaczającego ja świata. Cudownie jest patrzeć na dziecko, które ma swoje zdanie i wie czego chce.
Myślę, że dużo w tym zasługi tego, że od samego początku był oswajany że wszystkim. Nie chuchaliśmy na niego przy każdej sytuacji. Chcieliśmy żeby samodzielnie stawiał kroki do wielkiego świata i udało się :)
7 komentarze
Oczywiście jest to zaletą, ale czasami może też być niebezpieczne. Z takim dzieckiem trzeba wiele rozmawiać o ostrożności mimo wszystko wobec obcych.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Najfajniejsze jest to, że taki dwulatek naprawdę dużo rozumie :) Wystarczy szczerze, bez ogródek tłumaczyć a efekty mogą nas zaskoczyć :)
UsuńSuper, że synek jest taki otwarty i odważny. To chyba marzenie każdego rodzica:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze odwiedzanie rodziny itp Nie ma dużego wpływu na zachowanie i ufność dziecka, przynajmniej u nas. Mój synek ma 17 miesięcy i nie boi sie nikogo/niczego. Często wolałabym, zeby jednak był bardziej ostrożny. Jako niemowlak nie miał dużego kontaktu z innymi. Na spacerach podchodzi do ludzi a jak ktoś okaże mu zainteresowanie jest w 7 niebie, od razu na rączki by poszedł
OdpowiedzUsuńTak to na rączki to i u Nas :) Nawet do obcych się tak pcha :)
UsuńDzieci chłoną wiedzę ,niesamowite jak potrafią nas zaskoczyć. Otwartość na ludzi i kontakt z obcymi nie trwa cały czas przychodzi moment kiedy dziecko jest bardziej świadome ,że obcy człowiek nie koniecznie jest "dobry".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Nas też niedługo jego zaufanie trochę się ograniczy . Rodzina i znajomi to jedno ale do obcych nawet leci bez opamiętania :)
Usuń